Pojawiło się stosunkowo nowe zaburzenie odżywiania. To jest nazwane ortoreksja, a większość ciężarowców, w tym ja, wykazuje przynajmniej niektóre objawy tego zjawiska. Podczas gdy anorektycy unikają prawie całego jedzenia, ortorektycy odmawiają jedzenia wszystkiego, co nie pasuje do ich definicji zdrowy jedzenie. Unikają randek z kolacją, ponieważ mogą mieć do czynienia z jedzeniem, które nie pasuje do ich sztywnych wytycznych. Unikają przyjęć czy świątecznych kolacji, bo boją się, że nie będą mieli żadnej kontroli nad tym, co znajdzie się w menu.
Jeśli poślizgną się i zjedzą coś, czego nie ma na ich bardzo krótkiej liście zatwierdzonych, czystych potraw, odczuwają intensywną odrazę i mogą nawet spróbować się ukarać, prawdopodobnie ubijając swoje ciało organiczną, bezglutenową łodygą komosy ryżowej. Szczególnie smutne jest to, że ich definicje czystego jedzenia zmieniają się cały czas i prawie nikt nie kwestionuje ani nie zastanawia się, co było w tym konkretnym jedzeniu lub grupie żywności, która spowodowała cały ten niepokój zaciskania tyłków.
Miałem do czynienia ortorektyka tak długo, jak owijałem zrogowaciałe ręce wokół sztang. Co dekadę nowe wersje tych neurotycznych zjadaczy wyłaniają się z eteru pod zbroją jak jakieś cykady o ograniczonej diecie, więc przyjrzyjmy się ich ewolucji, a może dokładniej, ich degeneracja w ciągu ostatnich trzydziestu lat, aby sprawdzić, czy istnieje jakaś logika w jedzeniu, którego wybrali, aby uniknąć i zobaczyć, czy możemy wymyślić jakieś logiczne, nieneurotyczne wytyczne, zdrowy lub czysty jedzenie, którego wszyscy możemy znieść.
Były workowate spodnie treningowe klauna, ale tłuszcz dietetyczny się skończył - każdy rodzaj tłuszczu. Uważano, że jedzenie tłuszczu powoduje otyłość. Kulturyści jedli tylko produkty pełnoziarniste, głównie ryż i wafle ryżowe oraz mięso. To wtedy rozpoczęła się praktyka wyrzucania żółtek, która z jakiegoś powodu jest do dziś powszechna.
Nikt nawet nie wiedział, czym są cholerne kwasy tłuszczowe omega-3 i nie chcieli wiedzieć, ponieważ to trzyliterowe słowo F-A-T zostało umieszczone w środku tego. Jasne, kulturyści cierpieli na niedociśnienie ortostatyczne i mieli skórę, która wyglądałaby bardziej jak w domu u nosorożca, zarówno z powodu braku żółtek jaj, jak i tłuszczu w diecie, ale myślę, że przynajmniej byli w stanie utrzymać niską liczbę kalorii.
W 1995 roku byłem „celebrytą” podczas rejsu na Karaiby dla kulturystów sponsorowanego przez Muscle Media 2000 czasopismo. Podczas naszej pierwszej kolacji grupowej wszyscy otrzymaliśmy pieczonego kurczaka, który nie tylko przyszedł z nienaruszoną skórą, ale był podany w jakimś sosie śmietanowym. Goście byli przerażeni. Praktycznie wszyscy, robiąc minę, która wyglądała, jakby zbierali psie odchody, metodycznie zanurzali każdy kawałek kurczaka w szklankach z wodą, aby zmyć nikczemny tłuszcz.
Najwyraźniej, podczas gdy kulturyści ledwo zaczęli akceptować pomysł, że kwasy tłuszczowe omega-3, tłuszcze nasycone i cholesterol nadal znajdowały się na liście nieczystej żywności. Podobnie, kanały nadal były pełne żółtek jaj, a najbardziej pobożni ortorektycy unikali wszelkiego rodzaju czerwonego mięsa. Ziarna wciąż były akceptowane, ale teraz mieliście takich jak ja, którzy rozmawiali o indeksie glikemicznym io tym, jak należy jeść wiele małych posiłków, aby utrzymać stały poziom insuliny. Jeśli nie jadłeś wielu małych posiłków, ortorektycy odrzucali Cię jako ktoś, kto nie traktował poważnie kulturystyki.
Pokój został wprowadzony za pomocą tłuszczów nasyconych, cholesterolu, a nawet dla niektórych żółtek jaj. W szczególności omega-3 osiągnęły status świętości. Nie mając nikogo nienawidzić, ortorektycy zwrócili swój gniew na węglowodany, zwłaszcza cukier, który, jak sądzono, karmi raka, między innymi. Nieważne, że cukier jest powszechnym metabolicznym produktem pośrednim dla wszystkich potrzeb energetycznych, a mitochondria raka są w stanie go pozyskiwać, ale spróbuj powstrzymać całe spożycie cukru, a wszystko inne cierpi, zanim rak zacznie głodować.
Ortorektycy nadal nie przepadają za węglowodanami, ale ich uprzedzenia żywieniowe znacznie się rozszerzyły. Ich idealne menu zawierałoby tylko bezcukrowe, niskosodowe, niskowęglowodanowe, niemodyfikowane genetycznie, organiczne, bez fruktozy, bez nabiału, nieprzetworzone, bez pszenicy i bezglutenowe. Większość ludzi nie chciałaby jeść w tej konkretnej restauracji, ponieważ, cóż, w menu nie zostało zbyt wiele. Przyjrzyjmy się niektórym z tych kategorii i zobaczmy, czy wytrzymują jakieś logiczne ciepło.
Odkąd książka, Brzuch Pszenicy, wyszedł, pszenica została zdemonizowana jako główna przyczyna otyłości. Mówił o nienaturalnym białku zwanym gliadyna, który został rzekomo stworzony przez badania genetyczne w latach 60-tych. Białko przypuszczalnie wiąże się z receptorami opiatowymi w mózgu i sprawia, że pragniesz dodatkowych kalorii, tak jak zombie łakną mózgu. Kłopot w tym, że gliadyna znajduje się we wszystkich liniach pszenicy, a starożytne ziarna zawierały więcej niż współczesne. Kto wie, skąd autor wziął ten fragment o inżynierii genetycznej.
Brzuch Pszenicy powiedział nam również, że skrobia zawarta w pszenicy różni się od innych pokarmów bogatych w węglowodany i że podnosi poziom glukozy we krwi bardziej niż ziemniaki lub niektóre inne warzywa. Nie za bardzo. W tkankach roślin występują tylko dwa rodzaje skrobi, a pszenica nie jest inna. A chleb w rzeczywistości wywołuje mniejszą reakcję na poziom cukru we krwi niż równoważna ilość ryżu lub ziemniaków. To tyle, jeśli chodzi o te argumenty.
A skoro mówimy o pszenicy, musimy przynajmniej skinąć głową w stronę glutenu. W jakiś sposób bycie bezglutenowym stało się symbolem oświeconego odżywiania. Prawdą jest, że około 1% populacji cierpi na celiakię i jako taka nie może spożywać glutenu. Prawdopodobnie prawdą jest również, że około 15% populacji jest wrażliwych na gluten. Jednak ponad 30% Amerykanów aktywnie pracuje nad zmniejszeniem spożycia glutenu, w jakiś sposób obwiniając białko za wszelkiego rodzaju postrzegane schorzenia. Jednak nauki po prostu tam nie ma.
Kiedy dietetyk Barry Popkin opublikował w 2004 r. Artykuł sugerujący, że musimy spojrzeć na fruktozę w sposób długoterminowy, oparty na badaniach, ortorektycy wypowiedzieli wojnę cukrowi. Chociaż z pewnością istnieją dowody sugerujące, że może to powodować stłuszczenie wątroby, musimy przyjrzeć się sposobowi spożycia fruktozy.
Nikt tak naprawdę nie je czystej fruktozy. Zamiast tego jedzą go w postaci HFCS, znanego również jako syrop kukurydziany o wysokiej zawartości fruktozy. HFCS to mieszanka sacharozy i fruktozy, z fruktozą stanowiącą od 45% do 55% produktu. Sacharoza to mieszanka fruktozy i glukozy. Oznacza to, że gdybyś wypił 100 gramów produktu HFCS z 55% fruktozy, zjadłbyś skromne 5 dodatkowych gramów fruktozy, prawie na tyle, by się nie martwić.
Ponadto musisz przyjrzeć się większości badań. Pokazuje, że gdy wielkości porcji i kalorie są takie same, fruktoza nie szkodzi bardziej niż glukoza. W rzeczywistości jest to węglowodan o bardzo małym wpływie na insulinę, prawie nie warty całej demonizacji.
Osoby zwalczające GMO często powołują się na rzekomy fakt, że nie ma dowodów na to, że żywność zmodyfikowana genetycznie pomogła uratować życie lub polepszyć czyjeś życie. Wydaje się, że zapomnieli o dr. Normalny Borlaug, człowiek, któremu przypisuje się prawdopodobnie ocalenie większej liczby istnień ludzkich niż ktokolwiek w historii.
W latach czterdziestych XX wieku naukowcy próbowali zwalczać głód na świecie za pomocą nawozów azotowych. Problem polegał na tym, że spowodowało to, że rośliny, szczególnie rośliny pszenicy, urosły tak wysoko, że przewróciły się, co zepsuło pszenicę. Wraz z pojawieniem się Borlauga przeniósł gen z niezwykłej krótkiej, przysadzistej pszenicy do tropikalnej pszenicy. Rezultatem były krótkie tropikalne rośliny pszenicy z ogromnymi kłosami pszenicy, które się nie przewracają. Ta sama technologia została później zastosowana do ryżu. W rezultacie Borlaug poważnie wpłynął na głód na świecie.
Celem modyfikacji genetycznej żywności jest oczywiście zysk, ale innym jej celem jest stworzenie roślin odpornych na owady (a tym samym zmniejszenie zapotrzebowania na pestycydy), o większej tolerancji na zasadowość gleby, odpornych na ciepło i Okres suszy. To prawda, potrzebujemy regulacji dotyczących żywności zmodyfikowanej genetycznie, ale strach ortorektyczny przed roślinami zmodyfikowanymi genetycznie opiera się bardziej na nieuzasadnionych przekonaniach niż na faktach.
Uwielbiam ideę żywności ekologicznej, praktyka nie za bardzo. Większość ludzi je organiczne prawdopodobnie, aby uciec od pestycydów. Wydaje się jednak, że w ponad 99% przypadków poziom pozostałości pestycydów w nieekologicznych owocach i warzywach był poniżej bardzo konserwatywnych limitów ustalonych przez EPA i FDA.
Poza tym żywność, która jest organiczna, niekoniecznie jest wolna od substancji, które mogą być toksyczne. Wiele gospodarstw ekologicznych używa „naturalnych” pestycydów i nawozi gównem zwierzęcym, które może być obciążone patogenami, co może łatwo wywołać chorobę u konsumentów, nie wspominając o powiązaniu z rakiem i innymi chorobami.
Wydaje się, że problemem są również oszustwa. W szczególności rynki rolne są domem dla organicznych handlarzy, a jedno z badań wykazało, że około 50% sprzedawanych tam owoców i warzyw to w rzeczywistości konwencjonalne, nieekologiczne owoce i warzywa.
Autor żywności, Michael Pollan, od dawna narzeka na przetworzoną żywność i przez długi czas zgadzałem się z nim… dopóki trochę o tym nie pomyślałem. W większości nadal się z nim zgadzam, ale są ogromne wyjątki. Rozważ najlepsze narzędzie w zestawie odżywczym dla kulturystów, białko w proszku. Na przykład serwatka i kazeina są silnie przetworzone (z natury muszą być tak, aby można było wyodrębnić białko), ale mają wyższą biodostępność białka niż jakakolwiek naturalna żywność. Ponadto w szczególności serwatka zawiera szereg korzystnych immunoglobulin, które uzupełniają układ odpornościowy.
I chociaż nie są one ogólnie uważane za żywność przetworzoną, płatki owsiane są przetwarzane, podobnie jak mrożone i konserwowane warzywa oraz łosoś w puszkach. Oczywiście żywność przetworzona to kolejny obszar, w którym ortorektycy muszą poszerzyć swoje definicje.
Ostatecznie problem z eliminacją całych grup lub kategorii żywności w neurotycznej pogoni za zdrowiem polega na tym, że paradoksalnie istnieje ryzyko pogorszenia stanu odżywienia i zdrowia. Czytałem badania, które sugerowały, że kulturyści pozwalali sobie tylko na około 20 „bezpiecznych” pokarmów tygodniowo, co czysto logicznie sugeruje zbliżające się pewnego rodzaju niedobory. Podobnie, badania z udziałem kulturystów biorących udział w zawodach płci męskiej i żeńskiej wykazują niedobory (różniące się między sobą płci) kilku składników odżywczych, w tym witaminy D, wapnia, miedzi, cynku i magnezu.
Ortorektycy lub każdy, kto próbuje, bez wystarczającego zrozumienia, jeść zdrowo lub czysto, jest narażony na niedobór składników odżywczych, a może oszaleje ze stresu związanego z tak restrykcyjnym podejściem do jedzenia.
Jak więc możemy jeść zdrowo lub czysto, jednocześnie zachowując pożądany poziom tkanki tłuszczowej? Jakieś sugestie:
Jeszcze bez komentarzy