Pokazywałem profesjonalne programy kulturystyczne dla różnych magazynów prasowych. Tak, wiem. Nie wcieraj. Przynajmniej bije balsamowanie zwłok. Prawdopodobnie.
W każdym razie po przedstawieniu różnorodni „dziennikarze” i fotografowie zbierali się w hotelowych barach, a jakiś głupiec niezmiennie zaczynał porównywać współczesną sylwetkę z tymi z przeszłości, prawdopodobnie podobnie jak pisarze baseballowi siedzący po meczu i debatujący nad tym, czy Mike Trout jest lepszy niż Willie Mays.
Ogólny konsensus był prawie zawsze taki, że chłopcy ze złotego wieku kulturystyki - tacy jak Arnold, Zane, Dickerson itd. - były znacznie bardziej symetryczne; że faktycznie mieli talie zamiast czegoś, co wyglądało jak to, co naziści używali do wzmacniania swoich podziemnych bunkrów.
Ten brak wąskiej talii uznaliśmy za narkotykowe ekscesy. Hormon wzrostu, którego używali współcześni faceci, działał bezkrytycznie; sprawiło, że wiele rzeczy urosło; nie tylko ich mięśnie, ale także czaszki, stawy i najwyraźniej także narządy wewnętrzne, zmuszając w ten sposób ich pnie i talie do rozdęcia się na zewnątrz, aby zrobić kpinę z symetrii.
Przynajmniej tak myśleliśmy. Cholera, tak wszyscy myśleli. Okazuje się jednak, że coś innego może również odgrywać rolę w zwiększaniu i rozszerzaniu tych narządów wewnętrznych, na co wielu rekreacyjnych ciężarowców nie używających narkotyków może być podatnych na: Nadmiar białka.
Nie żartuję. To właśnie Paul T. Reidy z wydziału kinezjologii Uniwersytetu Miami w Ohio właśnie wysunęła teorię w niedawnym wydaniu The Journal of Nutrition.
Zanim zaczniesz wariować, muszę ci powiedzieć, że ilość białka, której Reidy obawiał się, może spowodować wzrost narządów trzewnych, przekracza dzienną 1.6 gramów na kilogram, które większość z nas w branży siłowo-kulturystycznej poleca.
Więc zrelaksuj się. Przynajmniej na kilka minut.
W swoim komentarzu Reidy pisze, że chociaż w żywieniu sportowców poczyniono postępy w określaniu zapotrzebowania na białko, ich „nadmierna koncentracja na mięśniach szkieletowych stopniowo pomijała metabolizm białek organizmu jako całości.”
Reidy był szczególnie zainteresowany badaniem z 2019 roku, które obejmowało grupę doświadczonych ciężarowców, którzy zwykle spożywali około 2.4 gramy białka na kilogram masy ciała.
Naukowcy w swojej analizie podnośników zastosowali metodę zwaną „wskaźnikowym utlenianiem aminokwasów” (IAAO), która zamiast stosowania biopsji mięśni jest tylko minimalnie inwazyjna i śledzi poziomy „wskaźnikowego” aminokwasu.
Metoda IAAO ujawniła, że mimo że ciężarowcy spożywali 2.4 gramy białka na kilogram, ich synteza białek mięśniowych (MPS) osiągnęła maksymalny poziom około 2.0 gramów na kilogram, co oczywiście jest nie tylko kilkakrotnie wyższe niż RDA (0.8 gramów na kilogram), ale także więcej niż przybliżona 1.6 do 1.7 kilogramów na funt, co jest obecnie powszechnie zalecane przez naukowców dla mężczyzn trenujących odporność.
Reidy wyjaśnia, że liczba 2 gramy na kilogram jest zagadkowa, ponieważ normalnie trening oporowy zwiększa wydolność aminokwasów organizmu na MPS. Po pierwsze wydaje się, że podnośniki lepiej radzą sobie z wewnątrzkomórkowym recyklingiem białka po około 3 miesiącach podnoszenia, ale z jakiegoś powodu podnośniki we wspomnianym badaniu 2019 wymagały jeszcze większej ilości białka, aby osiągnąć maksymalne MPS, mimo że prawdopodobnie są bardziej wydajne w jego recyklingu.
Oto dylemat: dlaczego ci podnośni rzekomo potrzebowali 2.0 gramów białka na kilogram, aby zmaksymalizować MPS całego ciała, kiedy powinni byli wykazać wydajniejszy metabolizm białek?
Po drugie, ciężarowcy w badaniu przyjmowali 2.4 gramy na kilogram, czyli nie tylko więcej niż zalecana ilość z badania (2.0 gramów na kilogram), ale znowu więcej niż 1.6 gramów na kilogram (około 144 gramów dla podnośnika o wadze 200 funtów) zalecane w większości badań nad syntezą białek mięśniowych, poza którymi nie ma żadnych dodatkowych korzyści.
Gdzie do diabła było / jest całe to dodatkowe białko?
Jasne, część prawdopodobnie uległa utlenieniu, ale Reidy sądzi, że wiele z tego miało spowodować powiększenie ich narządów wewnętrznych.
Uważa on, że badania w ogóle są nękane przez badaczy odnoszących się do całkowitej masy beztłuszczowej jako wskaźnika masy mięśniowej opartej na zmianach beztłuszczowej masy w okolicy tułowia, w której oczywiście znajdują się wnętrzności.
Reidy uważa, że zamiast tego powinni polegać na zmianach beztłuszczowej masy wyrostka robaczkowego (rąk i nóg), co z większym prawdopodobieństwem odzwierciedla zmiany w funkcjonalnych mięśniach spowodowane treningiem oporowym.
Wyjaśnia, że choć rzadko opisywane, badania, które przyglądają się zmianom beztłuszczowej masy ciała po treningu oporowym i suplementacji białka, pokazują, że ponad połowa przyrostów całkowitej masy beztłuszczowej jest wynikiem zwiększonej masy beztłuszczowej w tułowiu, gdzie znajdują się tkanki trzewne.
Innymi słowy, naukowcy przypisują zmiany beztłuszczowej masy ciała wyłącznie mięśniom, gdy wyniki wskazują, że niektóre z tych zmian beztłuszczowej masy ciała można prawdopodobnie przypisać zwiększonemu wzrostowi narządów wewnętrznych.
Kończy następującymi przemyśleniami:
„Możemy prawdopodobnie uznać, że spożycie białka przekracza 1.6 gramów na kilogram może służyć do promowania przerostu narządów trzewnych… jeśli tak, jakie są ostre i przewlekłe skutki i konsekwencje dla długoterminowego zdrowia?”
Reidy może coś wpadać. Jako dowód spójrz na dawnych kulturystów, o których mówiłem na początku artykułu. Nie przyjęli niczego bliskiego 2.4 gramy białka na kilogram. Jasne, mieli proszki białkowe, ale były surowe, miały niską biodostępność i okropnie smakowały.
Zamiast tego ci kulturyści o stosunkowo wąskiej talii jedli jedzenie, co znacznie utrudniało przyjmowanie dużych ilości białka. Możesz się założyć, że ich spożycie białka było znacznie bliższe 1.6 gramów na kilogram zalecane przez większość ekspertów zamiast 2 do 3 lub nawet 4 gramów na kilogram spożywanych przez dzisiejsze potwory.
Może to wyjaśnia, dlaczego ludzie ze Złotego Wieku nie wyhodowali dużych, nieproporcjonalnych wnętrzności. Oczywiście nie możemy zignorować faktu, że w przeciwieństwie do dzisiejszych ciężarowców, staruszkowie nie mieli dostępu do GH, który wydaje się również odgrywać rolę we wzroście narządów wewnętrznych.
Więc tak, wiele z rozdętych wnętrzności, które widzimy obecnie, można rzeczywiście przypisać, przynajmniej częściowo, GH używanemu rutynowo przez dzisiejszych czołowych kulturystów, ale część tego powszechnie obserwowanego wyglądu 7-miesięcznej ciąży można również przypisać długiemu termin „przedawkowanie białka.”
Jeśli tak, niech obserwacje Reidy'ego staną się ostrzeżeniem dla tych z nas, którzy myślą, że im więcej białka, tym lepiej. „Jelita białkowe” są nie tylko nieprzyjemne pod względem estetycznym, ale mogą również mieć długoterminowe konsekwencje zdrowotne.
Jeszcze bez komentarzy