Jestem nocną sową. Oto, czego nauczyłem się podczas ćwiczeń o 6 rano

2803
Abner Newton
Jestem nocną sową. Oto, czego nauczyłem się podczas ćwiczeń o 6 rano

Podczas pozostałych czterech tygodni mojej pierwszej pracy po college'u rozpocząłem mały eksperyment znany również jako „Poranny CrossFit”. Miałem zaplanowany nowy koncert, na który zacząłem się ekscytować, i już zacząłem odliczać dni, zanim mogłem spakować swoją kabinę i powiedzieć „cya” współpracownikom, którzy jeszcze nie stali się przyjaciółmi. Pomyślałem, jaki jest lepszy czas, aby rzucić rutynę na głowę, niż w ostatnich tygodniach przed zmianą pracy i NAPRAWDĘ majstrować przy mojej rutynie.

To, co miałem nadzieję osiągnąć, było proste. Po sześciu miesiącach w nowym mieście, kiedy wykonywałem swoją pierwszą „prawdziwą” pracę, nadal nie miałem żadnych przyjaciół zainteresowanych podnoszeniem ciężkich rzeczy. CrossFit wydawał się równie dobrym rozwiązaniem, jak każde inne. Ale z powodu długich dni w mojej ówczesnej pracy zajęcia o 6 rano były jedynymi zajęciami, które pasowały do ​​mojego harmonogramu. Kiedy przestawiłem się na nowy koncert i moje godziny drastycznie się zmieniły, mogłem uczęszczać na zajęcia o 6 rano, 8 rano, a nawet 12:30… ale nie chciałem czekać miesiąc.

Tak więc, po 4 latach wieczornych ćwiczeń w college'u i 6 miesiącach wieczornych ćwiczeń podyplomowych, odwróciłem się do góry nogami i przygotowałem się do włączenia pompy na pełne 12-14 godzin wcześniej w moim dzień, niż moje ciało było przyzwyczajone. Oto jak poszło:

Byłem w lepszym nastroju, kiedy poszedłem do klasy CrossFit w klasie A.M.

Mieszkając w mieście zdominowanym przez trąbki, nieprzerwane syreny i huczną muzykę, łatwo zapomnieć o odgłosach świerszczy lub niewinnego śpiewu ptaków. Podczas mojego eksperymentu moja klasa 6 rano zmusiła mnie do opuszczenia mojego ciasnego mieszkania na Brooklynie o 5:15, co oznaczało, że mój dzień zaczął się blaskiem księżyca, dźwiękami „przedmieść” i spacerem do pociągu wypełnionego ćwierkaniem. wrony i świerszcze. Zanim dotarłem do ICE NYC, na siłownię CrossFit, na której odbywał się mój mały eksperyment, czterdzieści minut później już się uśmiechałem. Nie tylko słyszałem świerszcze (w mieście!), Zawsze dostawałem też miejsce w pociągu, co oznaczało, że mogłem czytać książkę w sennym spokoju podczas dojazdów do pracy.

Dodaj godzinne społeczne poty do moich wspaniałych dojazdów do pracy, a do 7:00 uśmiechałem się więcej, śmiałem się więcej i byłem bardziej towarzyski od przebudzenia niż przez cały dzień od mojej przeprowadzki do Wielkiego Jabłka we wrześniu. Ponieważ pracowałem w boksie w pracy, która ceniła komunikację na Slacku ponad osobistą rozmowę i ćwiczyłem na siłowni typowej łańcuchowej siłowni, często najbardziej towarzyską interakcją, jaką miałem w ciągu dnia, było zamówienie mojej porannej javy. lub rozmawiasz przez telefon z przyjaciółmi w odległości 2000-3000 mil.

Ten nowy element społeczny gwałtownie poprawił mój nastrój i przypomniał sobie, że chociaż jestem introwertykiem, wciąż pragnę połączenia międzyludzkiego.

Musiałem zacząć jeść śniadanie

Moje przyzwyczajenia związane ze śniadaniem zawsze były mniej niż wspaniałe: mrożona kawa Starbucks Venti (z karmelem i mlekiem sojowym) i jabłko, a jadąc do pracy, byłem w metrze. Kiedy dołączyłem do siły roboczej w czerwcu ubiegłego roku, moje zwyczajowe pomijanie śniadań utrzymywało się na stałym poziomie. Obudź się wcześnie, aby zrobić omlet z awokado lub prześpij się przez dodatkowe czterdzieści minut? Poświęć czas na przewijanie Pinteresta i Tumblra, aby znaleźć idealny przepis na płatki owsiane z nasionami chia na noc, aby przygotować się na następny poranek lub bezmyślnie odśwież moją karmę IG? Przełam mój żołądek okrutną i niezwykłą karą dwuskładnikowych naleśników? Nie, dziękuję. Będę trzymał się mojej kawy i kowala babci.

Ale kiedy zacząłem budzić się pełne trzy godziny wcześniej, o 8:00, byłem głodny. Moja nowa rutyna: kalorie nadające się do picia na kalorie nadające się do picia. Po wyjściu z metra dwie przecznice od mojego biura wpadłem do eleganckiego wegańskiego sklepu ze śniadaniem i obiadem na wynos za 8 dolarów.00 zielony sok z jarmużem, białkiem konopnym, bananem i truskawkami, a następnie w sklepie obok Starbucks z mrożoną kawą Venti. Zanim przeczytałem i odpowiedziałem na e-maile, które czekały na mnie pół godziny później, byłem najedzony koktajlem białkowym i kofeiną i gotowy na podbój dnia. Chociaż nie miałem ochoty na poranny posiłek przed moimi sesjami pocenia się, po opalaniu się CrossFit WOD byłem głodny, ale po rozpoczęciu dnia od tak zdrowej nuty, chciałem posmakować ziarnistego smaku białka konopnego. Pragnąłem śluzowatej papki z jarmużu. Podczas gdy bułeczki w Starbucks kusiły mnie każdego ranka, wiedziałem, że cukier i spadek cukru, który mi przyniosą, po prostu nie są tego warte.

Musiałem rozgryźć swój żołądek

Brak znajomości mojej porannej rutyny oznaczał również, że nie wiedziałem, jak wtedy działał mój żołądek. Było to szczególnie prawdziwe przez kilka pierwszych dni moich porannych przygód CrossFit, kiedy w połowie WOD z dużą ilością skoków uderzyła mnie szalona potrzeba skorzystania z toalety… dodajmy to do listy powodów, dla których nie znosimy skoków na burpee box, czy powinniśmy? Po kilku porankach niezręcznej ucieczki z klasy, aby poradzić sobie z dudniącym brzuchem, zdałem sobie sprawę, że nie zmieniłem porannej rutyny, aby wypróżnienia przestały przeszkadzać mi w poceniu się. Tak więc, chociaż bardzo lubiłem wstawać o 5:10 i przygotowywać się w mniej niż 7 minut przed wyjściem na pociąg J, zacząłem budzić się o 4:55, wypijając butelkę wody, co przyspieszyło mój metabolizmu i pomogło mi pozbyć się porannej ulgi dla mojego WOD.

Dwa tygodnie zajęło mojemu ciału przyzwyczajenie się do wczesnej pory snu

Chociaż moje ciało potrzebowało mniej niż pięciu dni, zanim automatycznie obudziło się w moim nowym „czasie wyjścia”, zajęło mi pełne trzy tygodnie, zanim przyzwyczaiłem się do zasypiania przed 21:00. Przez pierwszy tydzień traktowałem moją nową porę snu jako do negocjacji: Och, jest 9:15? Skończę właśnie ten ekscytujący odcinek Chicago Fire… WTEDY pójdę do łóżka. 20:50? To idealny czas na FaceTime, tego przyjaciela ze studiów, z którym nie rozmawiałem przez cały tydzień! Będę tylko pilnował zegarka… . Ugh, jest 21:30 i nie mogę zasnąć. Może pomoże mi przeczytanie rozdziału niesamowitej i przerażającej książki (znanej również jako Girl On The Train)… Rozumiesz: po raz pierwszy przestrzegałem moich zasad dotyczących snu, ponieważ priorytetowo traktowałem czas przed telewizorem, czas na telefon i czas z przyjaciółmi nad moimi Zzzzami.

Ale po tygodniu niewystarczającego snu się załamałem.

W drugim tygodniu wczołgałem się do łóżka, zgaśnięciem światła do 21:00, regułą. Po trzech nocach, w których nie mogłem zasnąć do 22:00, mimo że leżałem w łóżku do 21:00, musiałem zmienić rutynę. Ponieważ zapracowany umysł powstrzymywał mnie od uderzenia w siano, zacząłem robić listę rzeczy, które muszę zrobić następnego dnia, zanim zacząłem wspinać się między prześcieradłami. Opróżniając umysł z zadań i pozbawiając mnie stresu związanego z możliwością zapomnienia o jednym z wielu moich zadań, mogłem zasnąć spokojnie i szybko. (Chociaż od czasu tego eksperymentu porzuciłem poranną sesję pocenia się na pompkę w porze lunchu, rutyna sporządzania list rzeczy do zrobienia przed zaśnięciem utknęła w martwym punkcie.)

Nadal pragnąłem tego po zwolnieniu z pracy

Ćwicząc przed pracą wprawił mnie w lepszy nastrój na nadchodzący dzień, do godziny 18:00 nadeszła godzina i wyrejestrowałem się z pracy, Wciąż desperacko pragnąłem ujścia stresu dnia pracy, który nagromadził się w moim ciele. W dni, kiedy praca była szczególnie uciążliwa, biegałem powoli 5 km na bieżni w mojej małej siłowni w budynkach mieszkalnych. W dni, w których moje plecy były skurczone po dniu siedzenia, przeglądałem tutoriale jogi na YouTube i rozciągałem się, zanim uderzyłem w sianie. W dni, kiedy musiałem wychodzić z pracy wcześniej (powiedzmy do 16:00), łapałem się, że uderzam na siłownię i miałem szybką randkę z siłownią.

Chociaż podobało mi się, jak ćwiczyć przed pracą, ponieważ przyspieszyło to mój dzień, pomogło mi być bardziej produktywnym w godzinach pracy i sprawiło, że jadłem zdrowsze przekąski przez cały dzień, nigdy nie przestałem tęsknić za moją 4-letnią silną rutyną. Tak więc, podczas gdy po ponad 20 dniach potu moja rutyna uległa logistycznej zmianie, pod koniec miesięcznego wyzwania wróciłem do swoich dawnych zwyczajów po południu.  

Uwaga redaktora: ten artykuł jest op-edem. Poglądy wyrażone w tym dokumencie są autorami i niekoniecznie odzwierciedlają poglądy BarBend. Oświadczenia, twierdzenia, opinie i cytaty pochodzą wyłącznie od autora.


Jeszcze bez komentarzy