W 1999 roku dostałem e-maila od kogoś, kto powiedział, że jest naukowcem, który pracował dla Archer Daniels Midland, gigantycznej globalnej korporacji przetwórstwa żywności, której misją jest posypanie świata soją po kolana.
Napisał, aby opowiedzieć mi o tym, jak niektóre z jego badań wykazały, że soja zawiera substancje chemiczne, które działają jak estrogen i mogą wpływać na układ rozrodczy mężczyzn, zmniejszając w ten sposób liczbę plemników i obniżając poziom testosteronu. Jak to zwykle robią złe korporacje na całym świecie, Archer Daniels Midland zdusił badania.
Czy naprawdę pracował w konglomeracie i czy ADM naprawdę stłumił jego badania, nie wiem, ale mimo to nie był pierwszym naukowcem, który zgłosił, że soja ma negatywny wpływ na układ rozrodczy ssaków.
Poproszony przez jego e-mail, napisałem Bad Protein, prawdopodobnie jeden z pierwszych artykułów na rynku masowym, w którym omówiono wszelkie możliwe negatywne skutki spożywania soi dla mężczyzn. Od tego czasu, jak można się spodziewać, subkultura kulturystyczna, wraz z biohakerami, chemikami żywieniowymi i światłymi dietetykami, długo debatowała nad wpływem soi, zwłaszcza białka sojowego, na zdrowie.
Większość z tych pierwszych jest co najmniej podejrzliwa, jeśli nie wręcz przerażona, wobec soi, podczas gdy większość laików, w dużej mierze dzięki sile marketingowej ADM i innych firm z branży soi, nadal uważa wszystko za soję. jako synonim zdrowia.
Ale minęło prawie 20 lat, odkąd napisałem ten przełomowy artykuł i wiele osób, które potępiały soję, zapomniało, co takiego jest w zbożu, które tak bardzo spieniło wszystkich. W rzeczywistości większość współczesnych artykułów nawet nie wspomina o możliwości związku między soją a zdrowiem reprodukcyjnym mężczyzn.
Więc czy soja nadal jest „złym białkiem”? Czas przyjrzeć się temu raz jeszcze i sprawdzić, czy zasługuje na drugą szansę.
Obawa w przypadku soi polega na tym, że zawiera ona chemikalia roślinne znane jako izoflawony, które działają jako substancje zaburzające gospodarkę hormonalną. Te izoflawony to genisteina, daidzeina i gliceteina. Jest też czwarta - equol - ale nie występuje naturalnie w soi; zamiast tego jest to szczególnie silny metabolit daidzeiny, który pojawia się tylko u 33 do 50% ludzi, którzy posiadają określony szczep bakterii niezbędny do jego konwersji (1).
Te izoflawony mogą wpływać na komórki ssaków na dwa sposoby. Mogą albo wiązać się z wysoce specyficznymi receptorami komórkowymi o wysokim powinowactwie w jądrze komórkowym, które z kolei przyłączają się do DNA, co prowadzi do transkrypcji białek. W efekcie działają podobnie jak estrogen, aczkolwiek w słabszej wersji.
Alternatywnie, mogą po prostu związać się z tymi miejscami receptora i tam siedzieć, uniemożliwiając prawdziwemu estrogenowi uzyskanie jego normalnego „miejsca parkingowego”, uniemożliwiając w ten sposób zainicjowanie transkrypcji białek.
Nie chcesz, aby wydarzył się pierwszy scenariusz, szczególnie jeśli jesteś mężczyzną. Przynajmniej taka jest teoria. Uważa się, że estrogen lub coś, co działa jak jego słabsza wersja, może być odpowiedzialne za szereg efektów „feminizujących”. Może również utrudniać budowanie mięśni.
Oczywiście, jeśli jesteś mężczyzną, który przede wszystkim ma wysoki poziom estrogenu, nie miałbyś nic przeciwko, gdyby którykolwiek z tych izoflawonów ukradł miejsce parkingowe estrogenu, ponieważ są słabsze niż prawdziwy estrogen.
Izoflawon zapobiegałby wiązaniu się prawdziwego, silniejszego estrogenu i inicjowaniu transkrypcji białek, a można by przegapić możliwe skutki uboczne, takie jak dodatkowa ilość tkanki tłuszczowej, ginekomastia, możliwy BPH oraz zmniejszona liczba plemników i poziom testosteronu.
Jeśli jednak masz przede wszystkim niski poziom estrogenu, stosunkowo anemiczna aktywność słabego estrogenu może mimo wszystko prowadzić do tego niepożądanego działania estrogenowego.
Wiedzieliśmy, że izoflawony mogą powodować zaburzenia reprodukcji u ssaków od 1946 roku, kiedy odkryto, że owce pasące się na czerwonej koniczynie (która jest bogata w fito lub roślinne estrogeny) były bezpłodne. Naukowcy dokonali podobnej obserwacji około 20 lat później, kiedy okazało się, że krowy karmione w boksach koniczyny czerwonej również są bezpłodne. Niedługo potem okazało się, że gepardy trzymane w niewoli na diecie opartej na soi mają ten sam problem.
We wszystkich trzech przypadkach przywrócono płodność po zmniejszeniu spożycia izoflawonów.
Przeprowadzono również niezliczone eksperymenty na myszach i szczurach, z których większość, jeśli nie wszystkie, wykazała, że izoflawony w diecie prowadzą do zmniejszenia płodności, zmniejszenia liczby plemników i obniżenia poziomu testosteronu.
To prawda, że większość z tych badań obejmowała ilości genisteiny, które prawdopodobnie były pięć razy większe niż człowiek dostałby się z pożywieniem, ale należy je traktować poważnie, ponieważ, jak wyjaśnia Heather Patisaul, badaczka soi z North Carolina State University: „Nasze układ rozrodczy i układ rozrodczy szczura nie różnią się tak bardzo. W grę wchodzą te same hormony.”
Niektóre badania na ludziach wykazały podobne problemy. W jednym badaniu 99 mężczyzn, mężczyźni, którzy jedli najwięcej soi w ciągu ostatnich trzech miesięcy, mieli najniższą liczbę plemników (2). W innym badaniu całkowite i wolne stężenie testosteronu było odwrotnie proporcjonalne do spożycia białka sojowego.
Inne badanie przedstawione na konferencji Amerykańskiego Towarzystwa Medycyny Rozrodu w 2007 roku wykazało, że analiza niepłodnych mężczyzn wykazała, że ci, którzy jedli najwięcej soi, mieli o 41 milionów mniej plemników na mililitr niż ci, którzy jej nie spożywali (3). Niepokojące jest to, że średnia ilość spożywanej soi była równa tej znajdującej się w połowie pasztecika z tofu.
Ale prawdę mówiąc, badania na ludziach dotyczące rzekomego wpływu soi obniżającego poziom testosteronu były w dużej mierze niejednoznaczne, niektóre wykazały pozytywne skojarzenie, a inne brak. Ale potem w 2009 roku ukazał się duży artykuł, w którym opisano skumulowane wyniki 32 oddzielnych badań dotyczących spożycia soi i testosteronu u ludzi (4):
„Nie wykryto żadnego istotnego wpływu spożycia białka sojowego lub izoflawonu na T (testosteron), SHBG (globulinę wiążącą hormony steroidowe), wolną T lub FAI (wskaźnik wolnego androgenu) niezależnie od trybu statystycznego. Wyniki tej analizy meta-badania sugerują, że ani żywność sojowa, ani suplementy izoflawonów nie zmieniają miary biodostępnych stężeń T u mężczyzn.”
Czy to zdejmuje soję z haczyka dla mężczyzn? Może. Może nie.
Białko sojowe i izoflawon sojowy wyraźnie wpływają na płodność innych ssaków innych niż ludzie. Nie ma co tego kwestionować, ale dlaczego nie ludzie, jak głosi meta-badanie? Może to być jeden z kilku powodów.
Dawki stosowane w badaniach na ludziach są prawdopodobnie bardzo niespójne. Zawartość izoflawonów zależy od rodzaju użytej soi i warunków, w których była uprawiana, takich jak rodzaj gleby, opady deszczu, nawadnianie i ilość światła słonecznego. Niektóre badania prawdopodobnie wykorzystywały silne ziarna soi, inne słabe, a niektóre prawdopodobnie wykorzystywały oczyszczone ekstrakty izoflawonów, co prowadziło do bardzo rozbieżnych wyników.
Kolejny potencjalny problem dotyczy equolu, najsilniejszego izoflawonu sojowego. Jak wspomniano wcześniej, equol jest metabolitem sojowej izoflawonu daidzeiny i nie występuje u wszystkich - tylko te, które zawierają określony szczep bakterii niezbędny do zajścia konwersji. Ci, którzy mają odpowiednie bakterie do metabolizowania daidzeiny do equolu, nazywani są „producentami Equol” i wykazano, że częściej wykazują działanie estrogenne z soi.
Łatwo sobie wyobrazić, że znacznej liczbie badanych populacji analizowanych w metaanalizie brakowało tego konkretnego szczepu bakteryjnego, przez co duża liczba uczestników była „uodporniona” lub częściowo uodporniona na białko sojowe.
Liczba producentów ekwiwalentu mogła być wystarczająco niska, aby zapobiec zbliżeniu się wyników do „istotności statystycznej”, podważając tym samym całe badanie. Albo może nie. Jak to często bywa, potrzebujemy dalszych badań.
Oczywiście jest wiele innych UDOWODNIONYCH rzeczy na temat soi i / lub białka sojowego, które mogą sprawić, że będziesz chciał tego uniknąć.
Chociaż nie mamy jeszcze żadnych rozstrzygających dowodów na temat estrogenowego wpływu soi u mężczyzn, istnieje wiele innych badań, które mogą skłonić Cię do ponownego rozważenia spożycia soi:
„Dane te sugerują, że gorsza jakość białka sojowego w diecie indukuje hormonalną regulację w górę rozpadu białek mięśniowych w celu rekrutacji aminokwasów krążących w stanie po wchłonięciu.”
Unikanie wszystkich produktów sojowych z powodu rzeczywistych problemów i podejrzewanych problemów nie jest realistyczne, ponieważ izolat białka sojowego, olej sojowy, teksturowane białko roślinne i różne inne produkty - nie wspominając o potrawach i napojach sojowych, które ludzie używają jako zamiennik soi - stanowią około jednej piątej kalorii spożywanych przez Amerykanów. Przygotowuje się z niego około jednej czwartej mieszanki dla niemowląt, a szkolne obiady w całym kraju rutynowo dodają soję do hamburgerów.
Jest też potężny, pro-sojowy zakład spożywczy, z którym musisz się zmagać. Nawet Agencja ds. Żywności i Leków jest obecna na pokładzie, ponieważ trzyma się dowodów, że może to zmniejszyć ryzyko chorób serca.
Mimo to każdy przy odrobinie wysiłku może zmniejszyć spożycie tego wątpliwego ziarna. Oto moje zalecenia:
Ostatnie słowo dam badaczce soi Heather Patisaul, która porównuje działanie izoflawonu sojowego genisteiny z bisfenolem A, czyli BPA, związkiem estrogenowym znajdującym się w plastikowych butelkach i wyściółce konserw, co do których naukowcy podejrzewają, że mogą mieć negatywny wpływ na mózg i reprodukcję rozwój:
„Genistein robi to samo, a mimo to powinniśmy jeść tony, ponieważ jest podobno zdrowy - to po prostu nie ma sensu.”
Jeszcze bez komentarzy